Z pamiętnika maminki - nocnik
No i chyba z pewnym sukcesem zakończyliśmy eksperyment nocnik ... Ale może od początku, całą akcję rozpoczęliśmy ponad 2 tygodnie temu. Dzień pierwszy - masakra, nie robiłam nic, tylko prałam majteczki, spodenki, skarpetki i myłam podłogę, no i mówiłam, tłumaczyłam, gdzie nocnik, do czego służy. Dzień drugi - coś zaskoczyło, jak pytałam małą czy chce "sisi", to siadała, czasem zawołała sama, czasem dopiero jak popuściła, zdecydowanie mniej prania :) Dzień trzeci - podobnie jak drugi. I od dnia czwartego zaczęły się schody ... mała nie chciała sikać na nocnik, nie tylko popuszczała,ale zwyczajnie sikała do majteczek, znowu tylko pranie i pranie ... No a ja matka, zamiast uzbroić się w cierpliwość, każdego dnia zastanawiałam się, czy nie odpuścić, czy nie przesadzam, czy nie za wcześnie na to, każdego dnia czytałam mnóstwo o treningu czystości, ale jakoś dalej trwałam. Minął tydzień ... kończył się tydzień drugi ... nagle, dosłownie z dnia na dzień, z godziny na godzinę, słyszę "sisi", idziemy do nocniczka, wszystko suche, nie ma prania, nie ma proszenia o siadanie na nocnik, mała sama chce i sama zaskoczyła o co biega!! Taki stan trwa już kilka dni, dziś dokładniej dzień 4. Nie nastawiam się na to, że już po kłopocie, wiem, że zdarzą się jeszcze wpadki, wiem, że czaka nas jeszcze odstawienie pieluch - a raczej pieluchomajtek - na czas spania nocnego i drzemki oraz na czas wyjścia na dwór, ale myślę, że to już pójdzie z górki, najgorsze za nami :)
I co mogę teraz sobie powiedzieć? No trzeba to było na spokojnie, to raptem były 2 tygodnie. Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość są drogą do sukcesu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz