
Ponieważ w poniedziałek są moje 2 urodzinki, rodzice zabrali mnie dziś do zoo. Pogoda była piękna, było ciepło, świeciło słoneczko i wycieczka bardzo nam się udała. Zoo to takie miejsce, gdzie jest bardzo dużo różnych zwierzątek, ale są tam też inne atrakcje.
Można zbierać szyszki, chodzić po schodach, albo huśtać się na huśtawkach.


Ale oczywiście główną atrakcją i tak było oglądanie zwierzątek: były tam misie i żyrafa, i nosorożec, i wielki słoń, i hipopotam, i flamingi, i pieski preriowe, i wielbłądy, i lamy, i zebra, i ptaszki, i różne węże, jaszczurki, i jeszcze dużo innych zwierzątek, których nazw już zupełnie nie udało mi się zapamiętać.


Podczas wycieczki konieczna były także przerwy, na siku i na picie :)

Widziałam też wielkie dinozaury. To jedyne "zwierzaki", które można było dotykać, na których można było siadać, a to dlatego, że są z kamienia :)
Siedziałam więc sobie na takim malutkim dinozaurze, a potem na ogonie takiego wielkiego, który nie zmieścił się w kadr zdjęcia :)
Na koniec wycieczki, w nagrodę, za to, że byłam grzeczna i nie sprawiałam (większych) problemów, mogłam sobie wybrać prezent.
Wybierałam pomiędzy żabą a balonem, ale wyszło w końcu na to, że dostałam i jedno i drugie :) Fajnie mieć urodziny :)

