piątek, 31 października 2008

Fajna zabawa z ciocią Jolą :)

Wczoraj byłam z mamą u babci Ali, bo mama coś dziwnego robiła z babci głową :P W między czasie przyszła ciocia Jola, zobaczyć, jak mi pasuje ponczo od niej - ponczo jest śliczne, śliczne, śliczne, ale ja się go troszkę boję :( Ale ciocia obiecała zrobić mi troszkę inne, żebym się nie bała, a to będę miała jak troszkę podrosnę i będę, jak mówi mama, rozumniejsza i nie będę się martwić, gdzie są moje rączki. Ciocio-babcia Jola jest super i chętnie poszłam z nią na klatkę schodową, bez mamy i bawiłam się w pukanie do drzwi, zapalenie światła i takie tam ... nawet popsułyśmy babci klamkę, ale było śmiechu :P

Zbliżą się Wszystkich Świętych

Od kilku dni z mamą i babcią Alą jeżdżę dużo na cmentarz, coś tam sprzątamy, układamy, bo zbliża się dzień Zmarłych. Ja nie wiele z tego wszystkiego rozumiem, ale mama tłumaczy mi, że idziemy do dziadziusia, żeby postawić mu kwiaty i znicz, ale ja i tak nie rozumiem dlaczego dziadziusia tam nie ma.

poniedziałek, 20 października 2008

Liście


Dzisiaj zrobiła się piękna pogoda, dlatego razem z maminką i babcią Alą, wybrałam się na działkę po mojej drzemce (którą sobie ostatnio troszkę poprzestawiałam). Na miejscu okazało się, że mamy mnóstwo pracy, trzeba było pozbierać orzechy, zgrabić liście i spalić je. Oczywiście ja pomagałam grabić liście.

A jak się już zmęczyłam, to dostałam fasolkę szparagową i mogłam chwilkę odpocząć, pałaszując ją na świeżym powietrzu :)

Fajnie tak było poodpoczywać na świeżym powietrzu :)

wtorek, 14 października 2008

Bunt dwulatka? - Z pamiętnika maminki



Kiedy jakiś czas temu moje dziecko na każde pytanie zaczęło odpowiadać "nie", pomyślałam sobie, że weszliśmy w okres buntu dwulatka. Okazało się, że trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby coś osiągnąć, bo na każdą propozycję padała negatywna odpowiedz. I nie miało znaczenia, czy mała coś chciała, czy nie i tak słyszałam ulubione "nie". Nie pomagały pytania "chcesz jabłuszko czy winogron?" zamiast "chcesz owoc?" i tak padało "nie" ... no a ja, jak to mama, pomyślałam sobie, że będzie ciężko i jakaż byłam naiwna sądząc, że to jest ów bunt dwulatka. Z buntem mamy do czynienia od kilku dni (Jak widać mała łapie się w jego wczesne granice, bo początki 18 do 24 msc). Nie dość, że wszystko jest na nie, to jeszcze pojawiły się krzyki i piski, jak coś jest nie po jej myśli, no i siadanie, kładzenie się gdzie popadnie (na razie jeszcze bez wierzgania nogami i uderzania głową o podłoże). Nie pomagają prośby, zostawianie jej, jest uparta i odważna - nie martwi jej stanie 15 minut na klatce, za drzwiami (obserwowana ma się rozumieć przez wizjer) i tak w końcu trzeba do mieszkania ją wciągnąć. Chodzenie za rączkę nagle stało się "beee", lepiej iść samemu, albo na rączki ... Oj nie łatwa tu rola rodzica, najważniejsza konsekwencja i trzymanie się ustalonych reguł. Od kilku dni próbuję ułożyć nasze relacje od nowa, żeby każde wyjście i każdy powrót do domu oraz sam pobyt poza domem nie były koszmarem. Na rezultaty trzeba pewnie jeszcze poczekać no i nadal, nadal i nadal konsekwentnie trzymać się tego, co się ustaliło. No i zaakceptować bunt dwulatka jako kolejny etap rozwoju :) Który kiedyś minie, ale nie minie sam z siebie. Trzeba pamiętać o tym, że jeśli teraz pozwolę Wiki wejść sobie na głowę, to za rok już w ogóle nie dam sobie z nią rady. Aż strach pomyśleć, co jeszcze u mojej córki wchodzie w tzw. bunt dwulatka - zapewne czas pokaże :)

niedziela, 12 października 2008

Wycieczka


Dziś wybraliśmy się z rodzicami i dziadkami na wycieczkę do Ustronia. Niestety pospałam tylko 40 minut w samochodzie i dałam wszystkim popalić. Nawet ja sama nie wiedziałam, że aż taka maruda jestem ... wszystko było na nie, a chciałam to, czego nie mogłam, płakałam, krzyczałam ... No ale i trochę na placu zabaw pokorzystałam. A droga powrotna dość długa i męcząca była, więc i ja byłam troszkę marudna. Jednak Wiking wyspany to Wiking uśmiechnięty ...

Sama jem


Ostatnio coraz częściej zdarza mi się samej jeść :) Nawet nie najgorzej mi to wychodzi, widelcem nawet lepiej niż łyżką, ale jeszcze nie zawsze mi się chce i czasami jednak wolę, jak mama mnie karmi :) I podobno jest coś jeszcze, czym warto się pochwalić, uwielbiam surówki :)

czwartek, 9 października 2008

Spacerek

Dziś razem z mamą, babcią Alą i prababcią Helenką wybrałam się na spacerek po lesie :) Było cieplusio, świeciło słoneczko :) Zbierałam listki, podziwiałam piękne muchomorki i zajadałam się pysznymi borówkami :) A babcia Helenka, to się zna na grzybkach i dziś nawet znalazła jednego jadalnego, jak on pięknie pachniał :)

Po spacerku zjadłam u prababci serek i pomidorka i powędrowałam do domu, a w zasadzie tylko pod blok, bo czekał mnie kolejny spacerek z moją koleżanką Anielką. Byłyśmy razem z mamami w parku na placu zabaw, najpierw super grzecznie się bawiłam, ale potem to dałam popalić mamusi, oj dałam ...

niedziela, 5 października 2008

Październikowy spacerek nad zalewem


Dzisiaj była piękna pogoda i zanim pojechaliśmy do dziadków na obiad, wpadliśmy na mały spacerek nad mój ulubiony zalew. Jest już zimno, więc nikt się nie kąpał, ale za to kilka osób spacerowało, biegało :) Ja też troszkę pobiegałam, pospacerowałam po piasku, ale w bucikach :) Nad zalewem widać było taką prawdziwą jesień - przynajmniej mama tak mówi - drzewa były kolorowe, na ziemi leżało dużo liści i pięknie świeciło słoneczko :)

U prababci Helenki

W piątek byłam u prababci Helenki :)Tym razem hitem dnia były kolczaste piłeczki :) Zauważyłam je w takiej szafeczce i najpierw chciałam je wydostać(2, bo jednak była na zewnątrz), a jak już przy pomocy babci Helenki je wydostałam, to oczywiście chciałam je chować :P Biegałam jak szalona, kładłam wszystkich (prababcię, babcię i mamę) spać, ja też się pokładałam :) Dałam się babci nakarmić budyniem, no ale po czasie zabawy, zasygnalizowałam, chęć powrotu do domu :)

czwartek, 2 października 2008

Popisówka :)

W niedzielę byłam u babci Joli i dziadka Jurka na obiedzie. Była też ciocia Ala i wujek Brusik, od których dostałam zresztą ciuchcię i śliczne jabłuszkowe ubranka :) Oni mnie dawno nie widzieli, więc musiałam pokazać jaka już duża i mądra jestem :P Podawałam więc z babcią do stołu, pokazałam jak umiem sama ubrać buciki, pokazałam jak umiem jeść widelcem (tylko mięsko jadłam rączkami) i byłam bardzo grzeczna :) A jak nadszedł mój czas, to przyniosłam buciki, czapeczkę i sweterek, dając znak, że czas już jechać do domku :)