sobota, 24 lipca 2010

Wczasy - podsumowanie


Ten wyjazd na wczasy bardzo mi się podobał. I naprawdę było mi smutno, że wyjeżdżamy :(
Podobały mi się:
- wycieczki
- spacery
- pływanie w jeziorze i po jeziorze
- zabawy z innymi dziećmi
- jedzenie w restauracjach
- kupowanie pamiątek i zabawek
- jazda na quadzie
- skoki na trampolinie
- to, że nie musiałam wcześnie chodzić spać
- huśtanie na hamaku
- gra w kometkę
- gra w warcaby
i wiele, wiele innych rzeczy :)
Mam nadzieję, że niedługo znowu gdzieś pojadę z moją mamusią i moim tatusiem :)

Powrót z wczasów



Dzień wyjazdu mieliśmy zacząć od pożegnania z jeziorem, od pływania. Niestety pogoda mocno pokrzyżowała nam plany - padało i było chłodno. Rodzice kończyli więc pakowanie, a ja strasznie marudziłam, że wcale nie chcę wracać do domku. Gdy znosiliśmy bagaże do samochodu nieco się rozjaśniło, ale to i tak nie była pogoda na pływanie. Pojechaliśmy więc do domku. Drogę powrotną po części przespałam, a po części przegadałam :)

piątek, 23 lipca 2010

Wczasy - dzień dziesiąty












Dzisiejszy dzionek zaczęłam od gry w kometkę :) Już mi coraz lepiej idzie w tą grę :) Później obraliśmy kierunek - Myczkowce. Po drodze obejrzeliśmy ruiny kamieniołomu - bardzo fajne miejsce, mnie najbardziej podobały się żaby w kałużach :) Potem trafiliśmy do ośrodka Caritasu, gdzie było mini zoo - chyba najlepszy moment dzisiejszej wycieczki jak dla mnie i taki ogród, gdzie były miniatury cerkwi - takie małe domki :) Poszliśmy też obejrzeć i pospacerować po tamie w Myczkowcach - jest ona dużo mniejsza niż ta w Solinie, a można z niej obejrzeć piękne widoki :)
Ponieważ pogoda dopisywała, wybraliśmy się jeszcze nad Solinę, gdzie pływałam z tatusiem jeszcze Pelikanem - lubię pływać po jeziorze. I uwaga, tego dnia, przeszłam na swoich nóżkach, naprawdę spory kawałek, od cypla do naszej restauracji, gdzie troszkę zabawiliśmy i stamtąd aż do naszego pokoiku :) wracaliśmy już po ciemku, ale ja dzielnie szłam i szłam :)

czwartek, 22 lipca 2010

Wczasy - dzień dziewiąty










Dzisiaj troszkę późno wstaliśmy, a w planach an ranek było jezioro, dlatego tylko ubraliśmy się i od razu pojechaliśmy, a śniadanie zjedliśmy na miejscu - moim śniadankiem były frytki :) A po śniadanku, kąpiel i pływanie w moich nowych rękawkach do pływania - no teraz to już w ogóle umiem świetnie pływać :)
Po kąpieli, wybraliśmy się do Ustrzyków, tym razem Górnych - podobno podczas drogi była straszna burza i padał deszcz i grad, ale ja nic nie wiem, bo sobie smacznie spałam. W Ustrzykach wybraliśmy się na spacer, ścieżką dydaktyczną - lekka i przyjemna trasa, niestety nie dane nam było się nią długo cieszyć, ponieważ przyszedł za nami deszczyk i musieliśmy już wracać do samochodu - na szczęście, mama i ja miałyśmy peleryny, a tata zapomniał i troszkę zmókł :P Po powrocie wpadliśmy do naszej knajpki na obiad i moją zabawę :) A także wybraliśmy się na spacerek po Parku Zdrojowym, który dopiero wtedy odkryliśmy. Okazało się, z niego jest też zejść nad jezioro, gdzie można podziwiać piękne widoki. Na wieczór się już rozpogodziło, więc skoczyliśmy jeszcze do Soliny, po zakup pamiątek i mały spacer po tamie :)

środa, 21 lipca 2010

Wczasy - dzień ósmy

















Dzisiejszy dzionek zaczęliśmy od wyprawy nad jezioro. Oj, jak ja się lubię kąpać i pływać :) Razem z tatusiem wypożyczyliśmy motorówkę z "sikawką" i pływaliśmy sobie od czasu do czasu psikając wodą :) Podobało mi się to, podobało :)
Po obiadku, wybraliśmy się do Ustrzyków Dolnych, kupiłam tam sobie rękawki do pływania, a potem poszliśmy na plac zabaw. Był on bardzo duży i bardzo fajny :) I było tam sporo nowych "zabawek", troszkę więc tam zabawiliśmy :) Jak już się wybawiłam, to poszliśmy do muzeum. Nie wiedziałam co to i nie myślałam, że mi się spodoba. A jednak spodobało mi się bardzo, bo tam (Muzeum Przyrodnicze Bieszczadzkiego Parku Narodowego) było dużo zwierzątek do oglądania: były moje ulubione motylki i inne robaczki, misie, ptaszki, lisy,l wilki, wiewiórki, bobry, sarenki, .... .
Wieczorem jeszcze wybraliśmy się pospacerować nad Solinę :) I na frytki :) Były też zakupy kulkowe :P
Wieczór upłynął mi na zabawie w pokoju :)

wtorek, 20 lipca 2010

Wczasy - dzień siódmy








Ten dzień zaczęłam od zabaw z sąsiadami :) Następnie pojechaliśmy do Wetliny. U nas była taka średnia pogoda, a tam lato, i upał ... Troszkę byliśmy niestosowanie ubrani, ale to nic. I talk ruszyliśmy na Jawornik. Ja mocno marudziłam, więc tato niósł mnie całą drogę na barana i całe szczęście, bo to była bardzo trudna trasa. Bardzo stroma, kamienista - mamusia sporo marudziła, że już nie może i że nie da rady ... Doszliśmy na taką polankę i "kawałek" przed szczytem, postanowiliśmy, że dalej nie idziemy, że wracamy. I zaczęliśmy schodzić - a to chyba też nie było łatwe, na szczęście, ja znowu byłam u taty na barana :) Ale jak doszliśmy do drogi, musiałam iść troszkę na nóżkach, na szczęście mama pożyczyła mi swój kijek i jakoś doszłam :)
Z Wetliny, wróciliśmy do Polańczyka i wybraliśmy się na obiadek. A przed obiadem, kupiłam "gniotka" :)
Po obiedzie wybraliśmy się nad jezioro. Oczywiście chciałam się pluskać. Mama zdjęła mi spodnie, a ja miałam nie zamoczyć bluzeczki, ale oczywiście to mi si nie udało :) W końcu - sukces - mama zdjęła mi też bluzeczkę i mogłam poszaleć w wodzie :)
A potem do późnego wieczora bawiłam się z dziećmi na placu zabaw i grałam z rodzicami w kometkę :)

poniedziałek, 19 lipca 2010

Wczasy - dzień szósty










Tego dnia poznaliśmy nieco inną pogodę. Jak się zbudziliśmy, za oknem była mżawka. Ale pogoda nam nie straszna - mieliśmy pelerynki, kurtki przeciwdeszczowe, spakowaliśmy się i ruszyliśmy do Sanoku. Zaczęliśmy wycieczkę od spaceru po rynku, oglądaniu fontanny i zakupu kulkowego (otóż w Bieszczadach co kawałek były takie automaty z kulkami, a w tych kulkach różne gadżety)- trafiłam na super pierścionek, jabłuszko :) Ponieważ byłam głodna, zaczęliśmy szukać pizzeri :) Troszkę to trwało, ale w końcu znaleźliśmy :) Zjedliśmy obiadek i wyruszyliśmy do parku :) W parku było dużo ślimaków, takich bez muszli :) Tak spacerowaliśmy i spacerowaliśmy, aż do doszliśmy na kopiec Mickiewicza :) Mało tego, doszłam tam na własnych nogach :) Naprawdę :)
Potem pojechaliśmy do pobliskiego skansenu - Muzeum Budownictwa Ludowego. Bardzo mi się tam podobało, chodziłam i zaglądałam do różnych domów, kręciłam kołem a nawet dzwoniłam dzwonem :)
Gdy wróciłam do pokoiku, czekała na mnie nowa koleżanka Zuzia i kolega Tymek i bawiliśmy się razem w ich pokoju, a raczej szaleliśmy :) Bardzo mi się ta zabawa podobała, dlatego rodzice musieli się mocno natrudzić, żeby namówić mnie na wyjście do Polańczyka. No ale w końcu się zgodziłam i nawet było warto, bo zjadłam sobie frytki :) Po powrocie do domu, poszłam spać :)