Wczasy - dzień szósty
Tego dnia poznaliśmy nieco inną pogodę. Jak się zbudziliśmy, za oknem była mżawka. Ale pogoda nam nie straszna - mieliśmy pelerynki, kurtki przeciwdeszczowe, spakowaliśmy się i ruszyliśmy do Sanoku. Zaczęliśmy wycieczkę od spaceru po rynku, oglądaniu fontanny i zakupu kulkowego (otóż w Bieszczadach co kawałek były takie automaty z kulkami, a w tych kulkach różne gadżety)- trafiłam na super pierścionek, jabłuszko :) Ponieważ byłam głodna, zaczęliśmy szukać pizzeri :) Troszkę to trwało, ale w końcu znaleźliśmy :) Zjedliśmy obiadek i wyruszyliśmy do parku :) W parku było dużo ślimaków, takich bez muszli :) Tak spacerowaliśmy i spacerowaliśmy, aż do doszliśmy na kopiec Mickiewicza :) Mało tego, doszłam tam na własnych nogach :) Naprawdę :)
Potem pojechaliśmy do pobliskiego skansenu - Muzeum Budownictwa Ludowego. Bardzo mi się tam podobało, chodziłam i zaglądałam do różnych domów, kręciłam kołem a nawet dzwoniłam dzwonem :)
Gdy wróciłam do pokoiku, czekała na mnie nowa koleżanka Zuzia i kolega Tymek i bawiliśmy się razem w ich pokoju, a raczej szaleliśmy :) Bardzo mi się ta zabawa podobała, dlatego rodzice musieli się mocno natrudzić, żeby namówić mnie na wyjście do Polańczyka. No ale w końcu się zgodziłam i nawet było warto, bo zjadłam sobie frytki :) Po powrocie do domu, poszłam spać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz