niedziela, 28 grudnia 2008

Święta, święta i już po


W środę byłą u nas cała rodzinka, na kolacji wigilijnej, którą przygotowała mama. Cały dzień był taki inny, świąteczny już od rana, mama puszczała kolędy i ciągle coś gotowała, a jakie były piękne zapachy :) Potem dekorowała stół, ustawiała talerze, a potem jak wstałam, to wystroiliśmy się wszyscy i czekaliśmy na gości. Jak już wszyscy przyszli, to po łamaniu się opłatkiem zasiedliśmy do stołu. Siedziałam grzecznie całą kolację i też troszkę kosztowałam. Był żurek z jaśkiem (jaśka zjadłam całkiem sporo) i grzybowa z makaronem (spróbowałam jeden makaronik) i barszczyk z uszkami z grzybkami, a potem kapusta z grzybami, rybka (karpik, dorsz, a dla mnie paluszki - mniam) z sałatką i kompocik (bardzo mi smakował). Po kolacji przyszedł czas na prezenty. Każdy coś dostał, ale i tak chyba ja najwięcej :) Dostałam książeczkę o pojazdach i misia i lalkę mówiącą i książeczkę z magnesami samochodami i szlafroczek żółty jak kaczuszka i zestaw: samochodziki z matą obrazującą drogę, znakami drogowymi oraz drzewkiem i plecaczek z Reksiem i aniołka i choinkę na świeczkę i jeszcze malutkiego aniołka i Mikołaja na szybę i słodycze :) A potem jeszcze na stole pojawiły się ciasta - dobry makowiec był i serniczek, a ja bawiłam się troszkę z rodzinką :)

Jak wszyscy poszli, to pomogłam mamie i tacie sprzątać i poszłam spać :)
W pierwszy dzień Świąt byliśmy u babci Joli i dziadka Jurka - znowu było dużo jedzonka i choinka :) Bo dziadkowie mają choinkę w domu, a nie tak jak my na balkonie.
Niestety podczas tego wyjścia, chyba się doprawiłam, bo teraz mam kaszelek i katarek i znowu gorzej się czuję :(
Dlatego w drugie Święto nie byliśmy u babci Ali i wujka Jarka, choć wujek miał urodziny. No i w ogóle siedzimy sobie we trójkę w domu, bo chorusiana jestem nadal.
Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieję, bo w wigilię spadł śnieg i chciałabym go zobaczyć na żywo, a nie tylko z okna i może pojeździć na sankach.

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Chora, chorusiana - szkarlatyna

No i stało się, moja pierwsze poważna choroba. W środę byłam z mamusia u lekarza, bo we wtorek w nocy dostałam wysokiej temperatury (41 stopni). Pani doktor zdiagnozowała anginę, dostałam dużo leków. Taka wysoka temperatura długo mnie trzymała - bardzo źle się czułam i chciałam ciągle być z mamą. A potem pojawiła się wysypka i dziś znowu byłam u pani doktor i okazało się, że mam szkarlatynę. Na szczęście nie mam już temperatury, ale i tak jestem słaba, nie mam apetytu, jestem marudna i nadal najlepiej jest u mamy!!!
A tak przy okazji, okazało się, że idą mi piątki, no to będę miała kompletne uzębienie:)

niedziela, 14 grudnia 2008

Odwiedziny cioci Ewy :)

Dzisiaj wpadła do nas ciocia Ewusia :) U niej też Mikołaj zostawił dla mnie prezent - lalę z nosidełkiem, majteczkami i butelką :) Ajna jest :P
Ciocia też jest ajna, robiła ze mną hopa i oglądała książeczki i rozmawiała ze mną :) A ja mogłam się popisać wszystkim co umiem :)

czwartek, 11 grudnia 2008

Z pamiętnika maminki - nocnik

No i chyba z pewnym sukcesem zakończyliśmy eksperyment nocnik ... Ale może od początku, całą akcję rozpoczęliśmy ponad 2 tygodnie temu. Dzień pierwszy - masakra, nie robiłam nic, tylko prałam majteczki, spodenki, skarpetki i myłam podłogę, no i mówiłam, tłumaczyłam, gdzie nocnik, do czego służy. Dzień drugi - coś zaskoczyło, jak pytałam małą czy chce "sisi", to siadała, czasem zawołała sama, czasem dopiero jak popuściła, zdecydowanie mniej prania :) Dzień trzeci - podobnie jak drugi. I od dnia czwartego zaczęły się schody ... mała nie chciała sikać na nocnik, nie tylko popuszczała,ale zwyczajnie sikała do majteczek, znowu tylko pranie i pranie ... No a ja matka, zamiast uzbroić się w cierpliwość, każdego dnia zastanawiałam się, czy nie odpuścić, czy nie przesadzam, czy nie za wcześnie na to, każdego dnia czytałam mnóstwo o treningu czystości, ale jakoś dalej trwałam. Minął tydzień ... kończył się tydzień drugi ... nagle, dosłownie z dnia na dzień, z godziny na godzinę, słyszę "sisi", idziemy do nocniczka, wszystko suche, nie ma prania, nie ma proszenia o siadanie na nocnik, mała sama chce i sama zaskoczyła o co biega!! Taki stan trwa już kilka dni, dziś dokładniej dzień 4. Nie nastawiam się na to, że już po kłopocie, wiem, że zdarzą się jeszcze wpadki, wiem, że czaka nas jeszcze odstawienie pieluch - a raczej pieluchomajtek - na czas spania nocnego i drzemki oraz na czas wyjścia na dwór, ale myślę, że to już pójdzie z górki, najgorsze za nami :)
I co mogę teraz sobie powiedzieć? No trzeba to było na spokojnie, to raptem były 2 tygodnie. Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość są drogą do sukcesu :)

środa, 10 grudnia 2008

Eksperyment nocnik - zdaje się, że mamy sukces :)

No i chyba w końcu wszystko robię tak jak rodzice chcieli, to znaczy, wołam "sisi" zanim zrobię coś w majteczki :) Korzystam z nocniczka już na całego i jestem z siebie dumna, a mama jaka zadowolona chodzi :)

niedziela, 7 grudnia 2008

Mikołaj


Wczoraj odwiedził mnie Mikołaj :) miał dla mnie słodycze :) troszkę się bałam tego Mikołaja i nie chciałam iść do niego na kolano, ale słodkości zabrałam :P
A popołudniu była babcia Ala i babcia Jola z dziadkiem Jurkiem, oni też spotkali gdzieś po drodze Mikołaja i przynieśli dużo słodyczy :)
Mikołajki są fajne :)

czwartek, 4 grudnia 2008

Nocnik i nie tylko

Od tygodnia jestem szkolona w temacie "nocnik" ... nie noszę już w ogóle pieluszek, tylko na spacerki i do spania, mama zakłada mi pieluchomajtki :) No i tak próbuję coś zrobić z tym sisi na nocnik, a idzie mi to różnie, bo zazwyczaj to zapomnę powiedzieć, że mi się chce i robię sisi na nocnik, jak mama wyczai, że bym chciała, albo popuszczę troszkę i dopiero wołam ... ale wokół jest tyle fajnych rzeczy, że nie sposób tak pamiętać o tym sisi i jeszcze o wołaniu, no ale mam nadzieję, że już niedługo opanuję to całkowicie i wszyscy będą ze mnie bardzo dumni :)

*****************
A w kwestii moich osiągnięć językowych, to ostatnio w moim słowniku znalazło się kilka nowych słówek i odgłosy nowych zwierzątek: baranka, krówki i kotka :)

Nowe łóżko na Mikołaja :)


W tym roku troszkę wcześniej dostałam prezent mikołajkowy, jest to prezent składkowy, od babci Joli i dziadka Jurka, babci Ali, wujka Jarka i babci Haliny ...
w poniedziałek rodzice pojechali do sklepu. A jak przyjechałam z nimi do domu, to w przedpokoju stał wielki karton, to było moje łóżko. Oczywiście musiałam je złożyć razem z tatusiem, bo ona sam nie dał by sobie rady :P

No a potem była przymiarka do tego łóżeczka. Mnie się ono bardzo podoba i bardzo wygodnie mi się w nim śpi :)
A skoro, to łóżko mi pasuje, to rodzice postanowili schować moje łóżeczko i przewijak i w związku z tym, we wtorek było u mnie w pokoju przemeblowanie. Oczywiście musiałam pomóc rodzicom składać łóżeczko :P
Teraz mam dużo więcej miejsca w pokoiku i w końcu wygląda on tak, jak powinien wyglądać pokoik prawie dwuletniej dziewczynki :)

niedziela, 23 listopada 2008

Moje kontakty koleżeńskie

Mamusia i nowa ciocia dbają, żebyśmy się z Anielką często widywały i wg nich daje to jakieś rezultaty - a chodzi im o to, że ostatnio to już nawet tak nie wojowałyśmy ze sobą, tylko w zasadzie bawiłyśmy się razem (Anielka woziła mnie w wózku),albo obok siebie, ja się huśtałam, a Anielka się bawiła. Ja tam nie wiem za bardzo o co chodzi, ale lubię te spotkania z moją koleżanką. Zresztą złapałam od niej bakcyla sikania na nocnik :P a ona ode mnie łapie bakcyla picia z niekapka :)

Zima przyszła


No i stało się, spadł śnieg, jakież było moje zdziwienie, jak wyszłam z rodzicami w sobotę z domu ... trzeba już ubierać rękawiczki i szalik i czasem kombinezon. Jeszcze ta zima nie przypadła mi za bardzo do gustu, ale mama mówi, ze jak pójdziemy na sanki, to na pewno mi się spodoba :) Na razie, to wiem, że jest "zizi" i długo trzeba czekać, żeby samochód był gotowy do jazdy, bo trzeba go pozamiatać, a na drodze jest dziwnie ślisko i dziwnie się spaceruje, no a sam śnieg jest mokry i zimny, ale można z niego robić fajne kulki i potem je "bach" :)

czwartek, 13 listopada 2008

Nowe nowości


Oj ostatnio dość długo nie pisałam, ale był dłuuugi weekend, tatuś był w domku i spędzaliśmy czas we troje :)
Na przykład byliśmy na placu zabaw :) I u dziadków, gdzie dostałam wielką lalę - jest nawet troszkę większa niż ja :) I byliśmy na jakimś przeglądaniu samochodu, czy coś :P
Poza tym ostatnio ciągle pracuję nad moim mówieniem, powtarzam coraz więcej słówek, część z nich nadal po swojemu, ostatnio najbardziej podoba mi się "ała" i "ajnie" - znaczy się fajnie :)

Pracuję też nad moimi kontaktami towarzyskimi z moją kumpelkę Anielką :) Na razie tak średnio to wychodzi, ale z każdym spotkaniem jest chyba lepiej :)
A u babci Ali mam nowe mebelki, ajne są :) kolorowe :)

Taki lekki mix nowości u mnie, ale tak to jest, jak się nie pisze na bieżąco....

czwartek, 6 listopada 2008

Dłuuuugi spacerek


Wczoraj byłą piękna słoneczna pogoda i było cieplutko i już po mojej drzemce było jakoś dziwnie ... nie dostałam obiadku, tylko mama mnie przebrała, wsadziła w wózek i pojechałyśmy ... po drodze spotkałyśmy się z babcią Alą, co zaplanowane było, ale pojechałyśmy dalej, aż do prababci Helenki. U babci dostałam obiadek, który jak się okazało, mama zabrała ze sobą i po obiadku poszłyśmy we cztery, ja, moja mama, moja babcia (mama mamy) i moja prababcia (mama babci) na spacerek. Długo spacerowałyśmy, oglądałyśmy różne domki i pieski i ptaszki, a do domu jak wracałam to już szarawo było. Ale to był super dzień,bo znowu duuużo czasu spędziłam na powietrzu :)

***

Ostatnio się troszkę rozgadałam, mówię "duduś" na psa babci, "dzidzia" i "dziadzia", mówię "tak" i "phak" na ptaka, mówię też "paec" na palec :)

piątek, 31 października 2008

Fajna zabawa z ciocią Jolą :)

Wczoraj byłam z mamą u babci Ali, bo mama coś dziwnego robiła z babci głową :P W między czasie przyszła ciocia Jola, zobaczyć, jak mi pasuje ponczo od niej - ponczo jest śliczne, śliczne, śliczne, ale ja się go troszkę boję :( Ale ciocia obiecała zrobić mi troszkę inne, żebym się nie bała, a to będę miała jak troszkę podrosnę i będę, jak mówi mama, rozumniejsza i nie będę się martwić, gdzie są moje rączki. Ciocio-babcia Jola jest super i chętnie poszłam z nią na klatkę schodową, bez mamy i bawiłam się w pukanie do drzwi, zapalenie światła i takie tam ... nawet popsułyśmy babci klamkę, ale było śmiechu :P

Zbliżą się Wszystkich Świętych

Od kilku dni z mamą i babcią Alą jeżdżę dużo na cmentarz, coś tam sprzątamy, układamy, bo zbliża się dzień Zmarłych. Ja nie wiele z tego wszystkiego rozumiem, ale mama tłumaczy mi, że idziemy do dziadziusia, żeby postawić mu kwiaty i znicz, ale ja i tak nie rozumiem dlaczego dziadziusia tam nie ma.

poniedziałek, 20 października 2008

Liście


Dzisiaj zrobiła się piękna pogoda, dlatego razem z maminką i babcią Alą, wybrałam się na działkę po mojej drzemce (którą sobie ostatnio troszkę poprzestawiałam). Na miejscu okazało się, że mamy mnóstwo pracy, trzeba było pozbierać orzechy, zgrabić liście i spalić je. Oczywiście ja pomagałam grabić liście.

A jak się już zmęczyłam, to dostałam fasolkę szparagową i mogłam chwilkę odpocząć, pałaszując ją na świeżym powietrzu :)

Fajnie tak było poodpoczywać na świeżym powietrzu :)

wtorek, 14 października 2008

Bunt dwulatka? - Z pamiętnika maminki



Kiedy jakiś czas temu moje dziecko na każde pytanie zaczęło odpowiadać "nie", pomyślałam sobie, że weszliśmy w okres buntu dwulatka. Okazało się, że trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby coś osiągnąć, bo na każdą propozycję padała negatywna odpowiedz. I nie miało znaczenia, czy mała coś chciała, czy nie i tak słyszałam ulubione "nie". Nie pomagały pytania "chcesz jabłuszko czy winogron?" zamiast "chcesz owoc?" i tak padało "nie" ... no a ja, jak to mama, pomyślałam sobie, że będzie ciężko i jakaż byłam naiwna sądząc, że to jest ów bunt dwulatka. Z buntem mamy do czynienia od kilku dni (Jak widać mała łapie się w jego wczesne granice, bo początki 18 do 24 msc). Nie dość, że wszystko jest na nie, to jeszcze pojawiły się krzyki i piski, jak coś jest nie po jej myśli, no i siadanie, kładzenie się gdzie popadnie (na razie jeszcze bez wierzgania nogami i uderzania głową o podłoże). Nie pomagają prośby, zostawianie jej, jest uparta i odważna - nie martwi jej stanie 15 minut na klatce, za drzwiami (obserwowana ma się rozumieć przez wizjer) i tak w końcu trzeba do mieszkania ją wciągnąć. Chodzenie za rączkę nagle stało się "beee", lepiej iść samemu, albo na rączki ... Oj nie łatwa tu rola rodzica, najważniejsza konsekwencja i trzymanie się ustalonych reguł. Od kilku dni próbuję ułożyć nasze relacje od nowa, żeby każde wyjście i każdy powrót do domu oraz sam pobyt poza domem nie były koszmarem. Na rezultaty trzeba pewnie jeszcze poczekać no i nadal, nadal i nadal konsekwentnie trzymać się tego, co się ustaliło. No i zaakceptować bunt dwulatka jako kolejny etap rozwoju :) Który kiedyś minie, ale nie minie sam z siebie. Trzeba pamiętać o tym, że jeśli teraz pozwolę Wiki wejść sobie na głowę, to za rok już w ogóle nie dam sobie z nią rady. Aż strach pomyśleć, co jeszcze u mojej córki wchodzie w tzw. bunt dwulatka - zapewne czas pokaże :)

niedziela, 12 października 2008

Wycieczka


Dziś wybraliśmy się z rodzicami i dziadkami na wycieczkę do Ustronia. Niestety pospałam tylko 40 minut w samochodzie i dałam wszystkim popalić. Nawet ja sama nie wiedziałam, że aż taka maruda jestem ... wszystko było na nie, a chciałam to, czego nie mogłam, płakałam, krzyczałam ... No ale i trochę na placu zabaw pokorzystałam. A droga powrotna dość długa i męcząca była, więc i ja byłam troszkę marudna. Jednak Wiking wyspany to Wiking uśmiechnięty ...

Sama jem


Ostatnio coraz częściej zdarza mi się samej jeść :) Nawet nie najgorzej mi to wychodzi, widelcem nawet lepiej niż łyżką, ale jeszcze nie zawsze mi się chce i czasami jednak wolę, jak mama mnie karmi :) I podobno jest coś jeszcze, czym warto się pochwalić, uwielbiam surówki :)

czwartek, 9 października 2008

Spacerek

Dziś razem z mamą, babcią Alą i prababcią Helenką wybrałam się na spacerek po lesie :) Było cieplusio, świeciło słoneczko :) Zbierałam listki, podziwiałam piękne muchomorki i zajadałam się pysznymi borówkami :) A babcia Helenka, to się zna na grzybkach i dziś nawet znalazła jednego jadalnego, jak on pięknie pachniał :)

Po spacerku zjadłam u prababci serek i pomidorka i powędrowałam do domu, a w zasadzie tylko pod blok, bo czekał mnie kolejny spacerek z moją koleżanką Anielką. Byłyśmy razem z mamami w parku na placu zabaw, najpierw super grzecznie się bawiłam, ale potem to dałam popalić mamusi, oj dałam ...

niedziela, 5 października 2008

Październikowy spacerek nad zalewem


Dzisiaj była piękna pogoda i zanim pojechaliśmy do dziadków na obiad, wpadliśmy na mały spacerek nad mój ulubiony zalew. Jest już zimno, więc nikt się nie kąpał, ale za to kilka osób spacerowało, biegało :) Ja też troszkę pobiegałam, pospacerowałam po piasku, ale w bucikach :) Nad zalewem widać było taką prawdziwą jesień - przynajmniej mama tak mówi - drzewa były kolorowe, na ziemi leżało dużo liści i pięknie świeciło słoneczko :)

U prababci Helenki

W piątek byłam u prababci Helenki :)Tym razem hitem dnia były kolczaste piłeczki :) Zauważyłam je w takiej szafeczce i najpierw chciałam je wydostać(2, bo jednak była na zewnątrz), a jak już przy pomocy babci Helenki je wydostałam, to oczywiście chciałam je chować :P Biegałam jak szalona, kładłam wszystkich (prababcię, babcię i mamę) spać, ja też się pokładałam :) Dałam się babci nakarmić budyniem, no ale po czasie zabawy, zasygnalizowałam, chęć powrotu do domu :)

czwartek, 2 października 2008

Popisówka :)

W niedzielę byłam u babci Joli i dziadka Jurka na obiedzie. Była też ciocia Ala i wujek Brusik, od których dostałam zresztą ciuchcię i śliczne jabłuszkowe ubranka :) Oni mnie dawno nie widzieli, więc musiałam pokazać jaka już duża i mądra jestem :P Podawałam więc z babcią do stołu, pokazałam jak umiem sama ubrać buciki, pokazałam jak umiem jeść widelcem (tylko mięsko jadłam rączkami) i byłam bardzo grzeczna :) A jak nadszedł mój czas, to przyniosłam buciki, czapeczkę i sweterek, dając znak, że czas już jechać do domku :)

niedziela, 28 września 2008

Spacer w poszukiwaniu śladów jesieni


Wczoraj wybraliśmy się z rodzicami na spacerek do lasu. Była piękna pogoda, a my szukaliśmy śladów jesieni :)
Miałam więc piękne kolorowe listki :) Niestety w naszym lesie nie ma kasztanów,ani jarzębiny ... ale za to unosił się zapach grzybków, a mama to nawet wiewiórkę widziała :) Podczas prawie całego spaceru, chodziłam na nóżkach, a tato pchał wózek :P
Lubię takie rodzinne spacerki :)

środa, 24 września 2008

Jesień


Zrobiło się brzydko na dworze i muszę się cieplej ubierać ... nie zawsze to lubię, bo wtedy wszystko dłużej trwa zanim wyjdę na dwór, ale mama mówi, że nic na to nie poradzimy.
W poniedziałek byłam u prababci Helenki :) Bawiłam się głównie drzwiami, klamkami, ale i gazetami, które babcia pozwoliła mi prawie wszędzie rozrzucać :) I pamiętałam, gdzie u babci jest piesek - choć wszyscy byli zaskoczeni o co mi chodzi :) W drodze do babci i u babci zjadłam prawie całą paczkę chrupek, bo ostatnio jestem znowu "chrupkowym potworkiem" :P
A w domu, to najbardziej ostatnio lubię rysować i burzyć budowle, które mama tworzy mi z klocków :)
We wtorek byłam u babci Ali i tam był z kolei "dzień butowy", przymierzałam wszystkie buty, jakie u babci znalazłam :) Przymierzałam też sweterek, który robi dla mnie ciocia Jola - jest śliczny :)

piątek, 19 września 2008

Koleżenstwo kwitnie :)

Ostatnio mam super zabawę, bo z innymi dziećmi :) Raz była u mamy sąsiadka z córeczką, troszkę młodszą ode mnie ... bawiłyśmy się razem, choć może trudno to nazwać razem, bo chciałyśmy mieć zawsze to, co miała druga - tego samego klocka, tą samą książeczkę, lalkę itd.:) Ale i tak było miło :)
A wczoraj byłam u cioci z mamą i tam mam starszego kolegę, który ma mnóstwo samochodzików, ale się nam super razem bawiło :) i Nawet dogadywaliśmy się jakoś :)

niedziela, 7 września 2008

Wycieczka do Brennej


Wycieczkowego okresu ciąg dalszy. Tym razem tatuś zawiózł nas do Brennej. Główna atrakcją tej wycieczki, podobnie jak poprzednich była rzeka i karuzele.

Tutaj rzeczka była inna niż w Ustroniu i w kilku miejscach do niej wchodziłam. W jednych miejscach chodziło się po kamyczkach, w innych po kładce ... fajnie było, zwłaszcza, że mama zabrała mi buciki i kamyki nie kuły mnie w nóżki :)

Byłam też na karuzelach, z mamą jechałam tak bardzo, bardzo wysoko na łabędziu :) Potem jechałam w super samochodziku, a na koniec to jechałam z tatusiem w takim prawie prawdziwym samochodzie :) Ale po tych 3 karuzelach miałam już dość takich atrakcji :)

A na obiadek jadłam z rodzicami "brennicki flamkuch" - smakował mi, a zwłaszcza czosnek, co nawet mama się dziwiła, że go jem :)
Ciekawie kieyd i gdzie wybiorę się na kolejną wycieczkę? :P

piątek, 5 września 2008

Odwiedziny cioci Madzi


W środę odwiedziła nas ciocia Madzia, w zasadzie to chyba przyjechała do mamy, ale i ja na tym skorzystałam. Bardzo lubię tą ciocię, bo ona umie się bawić w moje zabawy :) Pozwala mi wkładać słodkie rurki do jej picia i nawet zjada te rurki i daje mi kubeczek i pozwala nalać sobie wody :) I wytrzeć oczka i buźkę :)A jeszcze jakby tego było mało, to ciocia przywiozła mi fajna książeczkę o Ślimaku :)Ciekawe kiedy ciocia znowu nas odwiedzi ...

niedziela, 31 sierpnia 2008

Wycieczkowy weekend


Chyba ostatnio coraz bardziej lubię weekendy, ten spędziłam na wycieczkach. W sobotę razem z babcią Alą i wujkiem Jarkiem, no i oczywiście moimi rodzicami, byłam w Parku Miniatur. Na początku to w ogóle nic nie rozumiałam, bo chodziliśmy takimi alejkami, a tam były takie malutkie budowle, że nawet ja bym do nich nie weszła, ale potem już zrozumiałam, ze to te miniatury budynków, a takie duże budynki są na całym świecie i w Polsce też.

Ale najfajniej i tak było na karuzelach: w czołgu, w wozie policyjnym, w autobusie i samolocie. Chodziłam też po zielonym labiryncie i całe szczęście, że posłuchałam mamy, bo idąc moją trasą, chyba byśmy nie wyszli z tego labiryntu :)

A w niedzielę byłam znowu w Ustroniu, tym razem pogoda była dużo ładniejsza, więc pochodziłam sobie po rzece - ale zimna woda była, ale i tak mi się podobało, bo te kamienie takie fajne były :)

Karuzele oczywiście też były: gąsienica i konik i jeszcze jakieś 2, nie pamiętam już jakie. I zjeżdżalnia i nawet wspinaczkę uprawiałam :)

Lubię wycieczki, bo robię wtedy coś fajnego i mogę jeść frytki :P

wtorek, 26 sierpnia 2008

Na wycieczce w Ustroniu


W niedzielę byłam z rodzicami i babcią Jolą i dziadkiem Jurkiem na wycieczce w Ustroniu. Ale tak od początku, to rano dostałam śniadanko i niedługo potem wsiedliśmy do samochodu, ja dostałam krowę i przespałam prawie całą drogę. jak się obudziłam, to widać było góry, główną atrakcja dnia jednak była rzeczka - bardzo mi się ona podobała, niestety nie mogłam wejść do niej bo było za zimno.

Ale to nie była jedyna atrakcja, podczas spaceru znaleźliśmy plac zabaw, no więc zjeżdżałam na zjeżdżali, huśtałam się na koniku, a nawet chodziłam po takim ruchomym mostku :) Podobały mi się też takie huśtawki na monety: korzystałam z pszczółki, z samolociku i z samochodu :)

W ogóle to zastanawiałam się, czy nie zostać jakimś kierowcą rajdowym, bo za kółkiem czuję się jak ryba w wodzie, czy jakoś tak, to mama mówi :)Podczas wycieczki taką wielką metalową łapą mama wyłowiła dla mnie maskotkę :) Myszkę ... Jadłam gofra i zwiedziłam jakieś lokale, gdzie rodzice i dziadkowie coś jedli,albo pili. Dostałam też balona, ale tata niechcący wysłał go wysoko, wysoko ... Wycieczka tak mnie zmęczyła, że przespałam prawie całą drogę powrotną, ale podobało mi się bardzo!!!

czwartek, 21 sierpnia 2008

U pani doktor


Wczoraj byłam u mojej pani doktor - "cioci". Byłam mierzona i ważona, mam już 78 cm i ważę 9700. Okazało się, że jestem całkiem zdrowa, więc zostałam zaszczepiona, a że byłam bardzo dzielna, to dostałam odznakę dzielnego pacjenta :) A w poczekalni poznałam fajnego kolegę, chciałam go ciągle przytulać i całować :)

środa, 13 sierpnia 2008

Najnowsze nowości :P


Ostatnio znowu nie mam czasu pisać, ale to dlatego, że nadal korzystam z uroków lata - kąpię się w basenie, daje się "podlewać" wężem ogrodowym, smakuję różnych letnich owoców, bawię się w piaskownicy i jak wracam do domku, to idę spać :)
Ale znalazłam z rodzicami troszkę czasu w sobotę i wybraliśmy się do cioci Ewuni :)Zrobiłam tam mały sajgonik: sama jadłam serek, więc wiecie, można go było znaleźć w różnych miejscach, jadłam borówki i winogron, ale czasem jakoś tak wypadały mi z buźki, nastraszyłam cioci kotki, aż się przede mną schowały i biegałam i biegałam :P Ale jak dla mnie super fajnie było :) A jeszcze dostałam od cioci super szlafroczek prosto z Turcji, taki miluuuuusi :)

*********************************************

Chciałam się jeszcze pochwalić, że mam już dużo ząbków, wszystkie 1, 2, 3 i nawet 4 :) Uwielbiam słonecznik, gotowaną kukurydzę i prawie wszystkie owoce :) Na kolacje i śniadanka jem chętnie kanapki(najlepiej, żeby był na nich ogórek zielony)i umiem pokazywać: "gdzie jest Wikusia", wiem, gdzie mam pępuszek i oczko i uszko i nosek i umiem pokazać język, umiem rzucać piłkę, a czasem nawet udaje mi się ją złapać, umiem robić "sisi" na nocniczek, ale jeszcze jakoś nie zawsze na czas mówię "sisi", a w zasadzie to zdarza mi się to sporadycznie :P Mówię już nie tylko "mama" i "tata", ale i "baba", próbuję "pa pa", coraz lepiej wychodzi mi "dać", ale i tak najlepsze jest "zizi", bo nikt nie wie co to znaczy :P

niedziela, 3 sierpnia 2008

Nad wielką wodą :)


Dziwne rzeczy się ostatnio dzieją :) Albo pluskam się w basenie i to jest jak się okazało super sprawa, albo ... no właśnie, rodzice zabrali mnie nad taki wieeeelki basen - mówią na to zalew. Tam jest dużo wody i dużo piasku (jest też dużo ludzi). Pływałam w tej wielkiej wodzie razem z mamą i razem z tatą, w takim specjalnym kółku, a nawet i bez :) A jak nie byłam w wodzie, to spacerowałam, bawiłam się w piasku, albo zaczepiałam inne dzieci. No i jeszcze jadłam pysznego gofra, a mama to nawet dała mi spróbować odrobinkę loda, ale nie zachwycił mnie specjalnie. Chciałabym czasem jeździć nad ta wielką wodę, bo jest tam naprawdę super i można biegać na bosaka :) Mam nadzieję, że rodzice jeszcze mnie tam zabiorą :)

sobota, 19 lipca 2008

Popołudnie w skansenie


Na dziś rodzice zaproponowali dla mnie coś fajnego - wycieczkę do skansenu. Tak więc po obiadku, ubraliśmy się i razem z babcią Alą pojechaliśmy na wycieczkę. Nie wiedziałam co to jest skansen, ale rodzice mi wyjaśnili, a i sama szybko się przekonałam :)
No więc, skansen, to takie miejsce gdzie jest dużo różnych domków (starych), do których można wchodzić i oglądać, co tam ludzie mieli. Można zobaczyć ich łóżka, meble, kołyski ... wszystko to bardzo mnie interesowało i zaglądałam do każdego domku ...

a w jednym domku to nawet było coś, co bardzo mnie zainteresowało - zabawki :)


Widziałam też owieczki i barana, a z daleka to nawet kozy. Były tam ogrody, kościół i szkoła, a nawet poznałam tam fajnego kolegę w przerwie zwiedzania, kiedy poszliśmy coś zjeść (frytki mniam mniam:)). Chciałam koniecznie kolegę przytulać i całować, ale chyba nie byłam w jego typie :P

piątek, 18 lipca 2008

Rysowanie

Ostatnio spędzając czas z tatusiem, zaczęłam rysować :) Tato pokazał mi co i jak a ja szybko załapałam o co w tym chodzi i umiem stworzyć całkiem oryginalne dzieło :) A dziś dostałam nawet swój własny blok rysunkowy i kredki :)

piątek, 11 lipca 2008

Piaskownica

Od kilku dni odkrywam uroki zabawy w piaskownicy :) W końcu zajarzyłam o co w tym biega:) Grabię piasek, ładuję go na łopatkę, a potem albo wsypuję do taczek, albo rozsypuję po działce, ewentualnie obsypuję całą siebie :P W każdym razie, fajna sprawa taka piaskownica :)

***************************

No i mam kolejny ząbek, wyszła mi trzecia 3, tym razem u góry :)Mam naprawdę całą buźkę ząbków :)

piątek, 4 lipca 2008

Choroba, basen na sucho, owoce ...

Tak się jakoś porobiło, że się przeziębiłam ... katarek, zaczerwienione gardełko, temperatura ... no i poszłam do pani doktor. Dostałam syropki, ale na szczęście mogę wychodzić na dwór ... to było w poniedziałek, dziś jest dużo lepiej, tylko katarek nadal mnie męczy:(

*************************************


Pamiętacie, że nie chciałam się kąpać w moim basenie, ani w dużym, ani w małym ... otóż, ostatnio postanowiłam kąpać się, ale ... na SUCHO .... bez wody, ale z rybkami, to mi się podoba :) Jak wyzdrowieje całkiem, to może spróbuję kąpieli z wodą :)

*************************************

No i zrobiłam się ostatnio fanką owoców, zjadłam już wszystkie porzeczki z krzaczka :)Próbowałam agrestu :) Z krzaczka :) Lubię czereśnie, a ostatnio to i arbuza jadłam :)
A z nie owoców, to mniamuśna jest kukurydza gotowana z masełkiem :) Tak śmiesznie się ją je, bo gryzie się prosto z kolby:P

poniedziałek, 30 czerwca 2008

Co za spotkanie :)

Ale ciekawa sytuacja miała ostatnio miejsce. W środę przyjechały do mamy dwie koleżanki, ciocia Aga i ciocia Ewa z małą dziewczynką Asią (córka ciocia Agi). Asia jest troszkę młodsza ode mnie, ale i tak jesteśmy kumpelkami :) Jak ją tylko zobaczyłam, to od razu chciałam ją przytulać i całować - tak bardzo chciałam, że ciągle to robiłam :) Asia jeszcze nie chodzi tak dobrze jak ja, więc czasem bawiłam się sama, gdzieś spacerując, a czasem podchodziłam do Asi i bawiłam się w pobliżu, np. na ławce razem siedziałyśmy i oglądałyśmy świat, albo bawiłyśmy się grającą zabawką, albo spacerowałyśmy po ogrodzie, albo Asia ćwiczyła chodzenia pchając wózeczek dla lalki ze mną w środku :P albo szalałyśmy na łóżku, bawiłyśmy się chusteczkami, przytulałyśmy się ... fajnie tak mieć koleżankę cały dzień w pobliżu :) Niestety od piątku Asi znowu nie ma, pojechała do domku, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy :)

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Nowy wózeczek ... dla kogo?

Dziś babcie: Ala i Halina kupiły mi wózek dla lalki - mam już wózek, ale ten jest troszkę inny no i jest większy ... można w nim wozić lalkę, to fakt, ale i ja mogę w nim jeździć, z czego oczywiście dziś korzystałam :) :) :)

*************************************

Zapomniałam się chyba pochwalić, że umiem robić tak jak robi piesek i umiem robić figuska :P A figusek, to nic innego jak figa z makiem, taki znak, który się robi dłonią :)

Niedziela w parku


Niedzielę spędziliśmy troszkę inaczej niż inne dni tygodnia. Wybraliśmy się do babci Joli i dziadka Jurka i razem z nimi pojechaliśmy do fajnego parku :) Po parku jeździłam głównie rowerkiem, ale też dreptałam troszkę, a czasem ktoś mnie niósł na rękach :) Dostałam balonik serduszko i takiego dmuchanego pieska :) Jeździłam na karuzeli i huśtałam się na huśtawce :)Zaczepiałam dzieci, dawałam im "cześć", niektóre chciałam całować, ale one jakoś nie chciały :P Oglądałam zwierzątka: sarenki, kurki, lamy, kozy, strusie, osły, jelonki- fajne były, ale nie dały się potarmosić :(
Po spacerku pojechaliśmy do dużego sklepu, gdzie jeździłam takim samochodzikiem - wózkiem sklepowym :)
To był dzień pełen wrażeń ... zwłaszcza, że na koniec, już pod blokiem, mama wypuściła z bagażnika mój balonik serduszko, a on poleciał wysoko, wysoko, wysoko .... :P

sobota, 21 czerwca 2008

Na działce, na działce fajnie jest ...


... tu na drzewie mogę sobie siedzieć :)
... tu na taczkach, a może w taczkach jeździć mogę :)
... tu z basenem mogę próbować oswajać się :)
... tu porzeczki mogę zagryzać lub zgniatać, a dlaczego nie :)
... tu z babciami i wujkiem bawić mogę się :)
... tu tatusiowi pomagać budować płotek, beze mnie nie poradziłby sobie, o nie :)
... tu za pieskami biegam i straszę je :)
... tu kwiatuszki wącham i obrywam też :)
O tak, na działce fajnie jest, ole!!

wtorek, 17 czerwca 2008

Ząbek, ach ten ząbek


No i kolejny do przodu? Co? A ząbek :) Wyszła mi druga dolna 3 :) Jeszcze tylko górne i 5 i koniec :)
Ostatnio też jestem mamusią, a co :) Mam lalę, którą przytulam, całuję, kocham i wożę w wózeczku.
Do fajnych zajęć domowych należy też ubieranie butów mamy i chodzenie w nich po mieszkaniu :) Trzeba tylko wypatrzyć okazję, kiedy mama zapomni schować swoje buty :)
A do nowych smaczków zaliczam czereśnie, są bardzo dobre :)

środa, 11 czerwca 2008

Moje działkowanie

Niewiele nowego mam do pisania, ale opanowałam na działce kilka nowych fajnych umiejętności, więc warto o tym napisać. Po pierwsze wchodzenie na schody i schodzenie z nich to dla mnie pestka :) Wspinanie się na krzesła, ławy itp. to także drobiazg :) Po drugie trenuję się w piciu z kubeczka i w samodzielnym jedzeniu :) Po trzecie wącham kwiatuszki (czasami też obrywam jakieś i nie wiem czemu wszyscy się wtedy denerwują, jak i mama i babcia też często wyrywają coś z ziemi). Po czwarte pokazuję jaka jestem duża :) Po piąte podlewam działkę, konewką, ale i takim duuuużym wężem też :)
A gdzieś tam po drodze, skończyłam 14 miesięcy :) Jestem już dużą dziewczynką :)

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Ciąg dalszy Dnia Dziecka


Dziś pojawiły się nowe prezenciki z okazji Dnia Dziecka: piaskownica w kształcie muszli, buciki sandałkowe i krzesełko - krowa oraz mały kolorowy basenik, książeczka i dmuchane rybki do basenu :)
A w odwiedzinach była u mnie ciocia Ewa, pokazałam jej troszkę, czym się teraz zajmuję :) Jak następnym razem wpadnie na dłużej (bo ponoć jest taki plan), to jej pokażę jeszcze więcej :)
A dzisiaj robiłam coś nowego, razem z babcią Alą podlewałam ogródek :)

niedziela, 1 czerwca 2008

Sezon działkowy i Dzień Dziecka



Od wczoraj zaczęłam sezon działkowy, innymi słowy mówiąc od rana do wieczora jestem na działce u babci Ali. Co ja tam wyprawiam :) Biegam, moczę się, brudzę, spinam się, całuję z krzewami, obrywam kwiatuszki, przesadzam kwiatki ... po prostu szaleństwo. A wieczorem jestem taka zmęczona, że zasypiam w kilka minut, ale przed spaniem, to muszę się dokładnie kąpać, bo taka brudna jestem, że hej :P



A dzisiaj jest taki specjalny dzień, święto wszystkich dzieci - Dzień Dziecka. Dostałam z tej okazji mój sprzęt: taczki, łopaty, grabki, wiaderko, konewkę, foremki oraz krzesełko uczydełko i troszkę pieniązków, co za nie kupię, to się dopiero pochwalę :)