Święta, święta i już po
W środę byłą u nas cała rodzinka, na kolacji wigilijnej, którą przygotowała mama. Cały dzień był taki inny, świąteczny już od rana, mama puszczała kolędy i ciągle coś gotowała, a jakie były piękne zapachy :) Potem dekorowała stół, ustawiała talerze, a potem jak wstałam, to wystroiliśmy się wszyscy i czekaliśmy na gości. Jak już wszyscy przyszli, to po łamaniu się opłatkiem zasiedliśmy do stołu. Siedziałam grzecznie całą kolację i też troszkę kosztowałam. Był żurek z jaśkiem (jaśka zjadłam całkiem sporo) i grzybowa z makaronem (spróbowałam jeden makaronik) i barszczyk z uszkami z grzybkami, a potem kapusta z grzybami, rybka (karpik, dorsz, a dla mnie paluszki - mniam) z sałatką i kompocik (bardzo mi smakował). Po kolacji przyszedł czas na prezenty. Każdy coś dostał, ale i tak chyba ja najwięcej :) Dostałam książeczkę o pojazdach i misia i lalkę mówiącą i książeczkę z magnesami samochodami i szlafroczek żółty jak kaczuszka i zestaw: samochodziki z matą obrazującą drogę, znakami drogowymi oraz drzewkiem i plecaczek z Reksiem i aniołka i choinkę na świeczkę i jeszcze malutkiego aniołka i Mikołaja na szybę i słodycze :) A potem jeszcze na stole pojawiły się ciasta - dobry makowiec był i serniczek, a ja bawiłam się troszkę z rodzinką :)
Jak wszyscy poszli, to pomogłam mamie i tacie sprzątać i poszłam spać :)
W pierwszy dzień Świąt byliśmy u babci Joli i dziadka Jurka - znowu było dużo jedzonka i choinka :) Bo dziadkowie mają choinkę w domu, a nie tak jak my na balkonie.
Niestety podczas tego wyjścia, chyba się doprawiłam, bo teraz mam kaszelek i katarek i znowu gorzej się czuję :(
Dlatego w drugie Święto nie byliśmy u babci Ali i wujka Jarka, choć wujek miał urodziny. No i w ogóle siedzimy sobie we trójkę w domu, bo chorusiana jestem nadal.
Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieję, bo w wigilię spadł śnieg i chciałabym go zobaczyć na żywo, a nie tylko z okna i może pojeździć na sankach.